Post nie jest tylko i wyłącznie o spacerku na pole kukurydzy ,ale jest ogólnie o tym co robiliśmy z Cody’m podczas czterodniowego pobytu u cioci w Kalnej.
Przyjechaliśmy do niej wraz z babcią i dziadkiem we wtorek rano.
Cody się bardzo ucieszył i od razu pobiegł obsikać swój ulubiony krzaczek.
W południe babcia i dziadek ,pojechali. Oczywiście Cody piszczał za nimi około dwudziestu minut ,ale dało się wytrzymać.
Potem nalaliśmy wody do basenu. Nie był on duży ,ale zawsze coś ,bo słońce niemiłosiernie nas prażyło. Wieczorem kiedy przestało trochę grzać poszliśmy na plac zabaw. Pominie się ,że nie wolno tam wprowadzać psów. Dziewczyny (Zosia i Lena) się wybiegały itd ,a ja i ciocia niefortunnie przykleiłyśmy się do żywicy. ;/
Kto jest takim „geniuszem” ,żeby zrobić niesiadalne ławki ja się pytam!
Potem wróciliśmy do domu.
Środa minęła identycznie tylko tym razem już się nie przykleiłyśmy.
W czwartek było jeszcze goręcej ,więc po raz pierwszy wraz z psiakami kąpałyśmy się w basenie.
Najpierw nie za bardzo chciały ,ale potem same wskakiwały do wody.
Lusi w przeciwieństwie do Cody’ego nie była cała mokra.
Teraz chyba najgorsze. Zabijcie mnie ,ale głupia nie zrobiłam fotek jak Cody pływa.
Wieczorkiem poszliśmy na dość długi spacer ,w stronę pola kukurydzy. Psiaki były takie szczęśliwe ,biegały skakały, wąchały no po prostu raj. Cody szedł z uśmiechem na mordce ,a Lusi tarzała się w trawie.
Potem doszliśmy na pole kukurydzy tam oczywiście był mały przystanek. Psiaki mogły odpocząć ,a ja porobiłam fotki.
W piątek rano poszliśmy na śliwki ,a po południu wraz z Cody’m musiałam wrócić do domku.
Wsiadłam do busa znalazłam wolne miejsce i zaczęło się piekło!
Cody kilka razy oblał mnie wodą z miski, upał nie do zniesienia, ludzi jak mrówek w mrowisku, duchota nie z tej ziemi ,a mój Napoleon wierci się i szczeka jak ktoś wchodzi. Myślałam ,że to już koniec. A dopiero wysiąść z tego busa boże plecak, aparat, pies, śliwki i jeszcze miska i butelka z wodą. Przecisnąć się do przodu i wyjść. MASAKRA!
Wyciągnęłam z tego jeden bardzo ważny wniosek.
Jak tylko będę mogła ,zdaję na prawo jazdy!
W sobotę i w niedzielę do Suchej przyjechała Zarka i Karola. Spędziłyśmy bardzo miło czas, to nad rzeką to na pociągach to na spacerkach. Cudnie było. Odreagowałam podróż. xD
Na koniec chcę serdecznie podziękować Karolinie i Kiki za kartkę znad morza!