niedziela, 1 maja 2011

Mały Cody i pierwszy spacer.

Po przyjeździe do domu jak już mówiłam Cody szybko się przystosował.
Niestety mój maluszek nie mógł wychodzi jeszcze na pole.
Cały czas spędzał w domu bawiąc się ze mną.

(Tu z Kaczką 1 ,teraz ma już Kaczkę 4 ,bo odgryza im głowy.)
(Tutaj gryzie pompon od czapki misia.)

(A tu o dziwo nic nie robi.)

Z niecierpliwością czekaliśmy aż Cody pójdzie na szczepienie ,po którym będzie mógł w końcu wyjść na swój pierwszy spacer.
Nareszcie nadszedł ten dzień - 12 grudnia 2009 roku.

Był słoneczny dzień ,a temperatura była dodatnia co bardzo mnie zdziwiło ,bo normalnie było -10 stopni ,a nawet i mniej. 
Z Cody'm pod kurtką , dziarskim krokiem ruszyłam do lecznicy.
Kiedy tylko stanęła przed drzwiami gabinetu strach mnie sparaliżował. Nie chciałam ,żeby Cody piszczał i żeby go bolało ,ale z drugiej strony wiedziałam ,że muszę to zrobić dla jego zdrowia.
W końcu się przełamałam i po zapukaniu weszłam do środka.
Pan weterynarz był to starszy mężczyzna z dużymi okrągłymi okularami ,których na początku się lekko przestraszyła.
Wziął ode mnie psiaka, zważył go i zaszczepił. Poprosiłam o szczepionkę na wszystko co możliwe ,bo nie chciałam ,żeby mój Napoleon zachorował.
Niestety nie mogłam z nim wejść do pomieszczenia zabiegów ,ale usłyszałam stamtąd ciche pisknięcie. 
Po chwili znowu trzymałam swojego kochanego pieska na rękach ,a on patrzył na mnie z minką "Dlaczego mi to zrobiłaś?". Nie mogłam tego wytrzymać więc po zapisaniu w książeczce zdrowia szczepienia poszłam na dół do sklepiku z zabawkami dla psiaków. Kupiłam mu wtedy misia. 

Kiedy odczekałam wyznaczony przez lekarza czas nareszcie mogłam wyjść z Cody'm na pole.
W prawdzie był to krótki spacer podczas ,którego założyłam mu sweterek i czerwone szelki.
Zrobiliśmy tylko jedną rundkę na około placu ,który nazywamy "Zielonym Placem" i wróciliśmy do domu. 
Cody bardzo cieszył się ze spaceru ,ale na pewno ja bardziej. Od tej pory wychodziłam z nim jak było ciepło ,a po niedługim czasie nauczyłam go załatwiać się na podwórku.  
Cody okazał się psiakiem szybko uczącym ,co ucieszyło mnie jeszcze bardziej ,bo dzięki temu nie miałam i nie mam z nim problemów. 


by Carlla

7 komentarzy:

  1. Moja na początku miała świnkę też taką małą i odgryzała nogi hehe xD

    Śliczny ten twój Cody i taki zabawny

    BU$$KA :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny pościk! ;D
    Ale Cody słodki na tych zdjęciach! ;))
    "odgryza im głowy" - dzilny psiak! ;D
    Niech kaczka wie, że on może wszytsko! nawet urwać jej głowę ;D

    Kocham <33

    Czekam na kolejny wpis ;]

    Mort

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój york nie przeszedł jeszcze wszystkich szczepień i za około miesiąc kończy mu się kwarantanna. Ale na razie wychodzę z nim na pole, tylko nie może spotykać się z innymi zwierzakami.

    Śłodziśki ten Twój psiaczek ;**

    Z niecierpliwością czekam na kolejne posty ..:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, moja Daga tak samo wszystkim odgryza różne częsci ciała.

    Słodziak.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękni psiak i ciekawe hisotrię ; )
    Zapraszam na mój blog www.whitesterrier.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodka psinka.
    A jaki spacerek;)

    OdpowiedzUsuń