niedziela, 10 lipca 2011

Sobotni wypad.

Nasze wakacje – moje i Cody’ego – jak pewnie wiecie z poprzedniego postu zaczęły się okropnie.
Cały czas padało i nie mogliśmy zrealizować naszych wakacyjnych planów.
Jednak niedawno w naszym życiu nastąpił przełom.
Kilka dni temu słońce w końcu sobie przypomniało ,po co jest i zaczęło świecić.
W prawdzie przygrzewa trochę za bardzo ,ale rano i wieczorem jest idealnie ,a nawet w południe da się wytrzymać.


Tak więc w sobotę postanowiłyśmy z mamą pojechać na łowisko (patrz: Łowisko "Szuwar" czyli wolność w dwóch słowach.)
Pojechaliśmy tam wczas rano ,żeby zająć najlepsze miejsce i dobrze zrobiliśmy ,bo słońce przyciągnęło jak silny magnez wędkarzy z ich rodzinami.
Tak więc po rozłożeniu koca i krzesła oraz nalaniu wody do miseczki Cody’ego (wylał tą wodę z pięć razy) zaczęliśmy zabawę. Rzucałam Cody’emu piłeczkę ,a on mi ją przynosił.









Jednak po jakiś dwudziestu minutach mój psiak się zmęczył i położył się w cieniu. Potem wstał i zaczął węszyć. Przy tej czynności prawie wpadł do stawu ,ale na szczęście w porę opamiętał się gdzie idzie.
Potem wzięłam Cody’ego ścieżką do góry i tam znalazłam maliny. W prawdzie nie były duże ,ale za to przesłodkie. Napoleonkowi też smakowały i kiedy sprawdzałam czy nie ma robaków on się niecierpliwił i szczekał żebym mu już dała.

Potem wróciliśmy z powrotem do mamy ,która zmoczył mu pyszczek i grzbiet ,bo było bardzo gorąco.
Mój psiak od razu się lepiej poczuł i dostał nowych sił do zabawy. Szczekał przy tym strasznie ,co na pewno niezbyt podobało się wędkarzom.
Kiedy tak się bawiliśmy Cody nagle nastawił uszka i zaczął bacznie obserwować dwóch starszych mężczyzn – wędkarzy – wchodzących do baru. W pewnej chwili Cody puścił się biegiem w ich stronę. Wołałam ,żeby wrócił ,ale ten jeszcze bardziej przyśpieszył ,więc ruszyłam za nim.
Znalazłam go w barze gdzie zdezorientowany popiskiwał.
Okazało się ,że jeden z mężczyzn był bardzo podobny do mojego dziadka i Cody pobiegł do niego.
Po tym incydencie już trzymał się blisko mnie.





Dzień był wspaniały i chciałabym ,żeby takie były całe wakacje. W tym tygodniu pójdziemy pewnie na rolki ,a może i nad rzekę ,ale raczej tylko posiedzieć i jeszcze się nie kąpać.
A tutaj kilka zdjęć owadów ,które udało mi się zrobić :







Jeżeli wiesz co to za żyjątko napisz mi proszę jego nazwę w komentarzu. Będę wdzięczna. 



by Carlla

środa, 6 lipca 2011

Deszczowy początek... :(

Od samego początku wakacji w moim mieście pada, wieje i ogółem jest pochmurnie. Przez ten okropny deszcze nie mogę zrealizować wakacyjnych planów dotyczących Cody’ego.
Chodniki są mokre więc rolki odpadają ,bo mogę wpaść w poślizg i spaść na Cody’ego.
Wypad nad rzekę odpada ,bo woda jest lodowata.
Nie mogę chodzić na dłuższe spacery ,bo jakby zaczęło padać to klapa.





Ogólnie te wakacje mają okropny początek. Modle się ,żeby w końcu się poprawiło i zaświeciło słoneczko.
Ten post miał być o rolkach ,ale deszcze wszystko zepsuł więc będzie o tym co robimy w te deszczowe dni.

Po pierwsze długi sen.                     
Kiedy babcia rano idzie do sklepu to go zabiera ,żeby się tylko wysikał ,a potem znowu daje go do mnie do łóżka gdzie śpimy do jedenastej.


Po drugie zabawa.
Nie mogąc chodzić na długie spacery, rolki i tak dalej mam czas na częstszą i dłuższą zabawę z Cody’m.





Po trzecie spacery.
Chociaż nie są długie to za to są bardzo zabawne.
Na przykład ostatnio poślizgnęłam się na mokrej trawie i wróciłam tak samo mokra jak Cody do domu.
Do tego jest tyle kałuży ,że mogę uczyć psiaka slalomu.







Po czwarte zakupy.
W wakacje co drugi dzień chodzimy do zoologa po przysmaki ,co Cody’emu pasuje ,bo ma zawsze świeże.



Po piąte wypoczynek.
Czyli leniuchowanie po południu. Ja siedzę, czytam książkę i drapię Cody’ego ,a on sobie śpi obok mnie.

Po szóste tresura.
Powtarzanie starych sztuczek , skakanie i trochę domowego agility.
Więc jak sami widzicie pomimo deszczu mamy sporo zajęć. xD



A u was jaka jest pogoda i jak spędzacie czas ze swoim psiakiem?
(odpowiedź w komentarzach)


by Carlla